Minutka, kangurowanie, łózeczko
Komentarze: 0
Kolejny dzień, kolejna pobudka, kolejny raz spoglądam w stronę Twojego łóżka, że może jednak tam śpisz i czekasz na całusa, ale niestety znowu obudziłem się na ziemi. Z rana śniadanko no i herbata, no właśnie herbata. Kolejna rzecz, która mi Ciebie przypomina. W sierpniu byliśmy na wakacjach, Pustkowo, morze bałtyckie, piękny czas. Miałaś ochotę na herbatę z cytryną, więc jak poszedłem do sklepu po chleb to przy okazji kupiłem Ci herbatkę, Minutka z cytryną. Nie smakowała Ci, więc przy okazji wypadu do większego sklepu kupiliśmy jakąś „normalną” herbatę z cytryną. Co do minutki, to jak to zazwyczaj ze mną było, nie wyrzucać, bo szkoda, bo zapłacone, kiedyś się wypije. No rzeczywiście ta herbata nie smakowała zbyt dobrze, aż do dzisiejszego ranka, gdy zaparzyłem sobie ostatnią torebkę jeszcze z tego opakowania z Pustkowa. Teraz ten smak będzie mi się kojarzył tylko z Tobą. Głupia herbata za 3 zł a ile emocji może dostarczyć.
Wojtek w przedszkolu, no i jadę do Hani do szpitala, pierwszy dzień Kangurowania. Tak nazywają pielęgniarki przytulanie przez rodziców takich małych wcześniaków. No i dostałem Hanie pierwszy raz na ciało, położyli mi ją na „klatę”, taka malutka, kruszynka (Ty tez byłaś dla mnie „Malutka”, „Mała”) no i siedziałem sobie z Hanią przez 1,5h. No początku udało mi się uciec myślami od tego wszystkiego i cieszyć jej istnieniem, ale nie na długo. W radiu jakimś cudem, co chwilę piosenki o miłości, na początku „Wielka Miłość” no i zacząłem rozmyślać jak to nam było dobrze. Wiem, że wiele razy nasz związek wystawiłem na próbę, ale Ty jednak zawsze dawałaś mi szansę, na zmianę, na Ciebie. To dzięki Tobie udało mi się zmienić. Bez Ciebie moje życie mogło się stoczyć, ale to Ty mi dawałaś siłę i wiarę, że dam radę. Dziękuje Ci za to. Nie zmarnuje tych lat!
No i kolejne wspomnienia. Przyniosłem z dołu łóżeczko dla Hani, postanowiłem, że codziennie, powoli będę się już przygotowywał do momentu, kiedy ją wypiszą ze szpital, ale nie myślałem, że to będzie takie trudne. Postawiłem łóżeczko w naszej sypialni, i runęło wspomnieniami. Pamiętam jak je zamawiałaś przez internet jak byłaś z Wojtusiem w ciąży. Dziwiłem się wtedy, że bardzo wcześnie to zrobiłaś i że mamy jeszcze dużo czasu na to wszystko, ale Ty po prostu zaczęłaś się powoli przygotowywać do powrotu ze szpitala z Wojtusiem, tak jak ja teraz przygotowuję się aż Hania przyjedzie do domu tylko już bez Ciebie. Już nie ujrzę Twojej roześmianej twarzy pochylającej się nad tą małą istotką, tak bardzo pragnęłaś tego dziecka, tak bardzo się martwiliśmy, że znowu coś pójdzie nie tak. Tym razem jednak wszystko szło jak po maśle, każdy badanie zakończone sukcesem, sukcesem, że dzidzia rozwija się prawidłowo i że tylko możemy czekać na szczęśliwe rozwiązanie. Sukces trwał do 19.01.2015, to wtedy zawiozłem Cię do szpital i od tego wszystko się zaczęło. Dzień później ciężko nazwać, z jednej strony poród Hani, z drugiej strony świadomość Twojej ciężkiej choroby i strach przed tym, że już się nie zobaczymy po cesarce, ale udało się wyjechałaś, jeszcze w nocy widziałaś Hanie, bo udało mi się wyprosić na „wcześniakach” żeby mnie do niej jeszcze w nocy wpuścili i zrobiłem jej kilka zdjęć. Zaraz potem Ci ją pokazałem i dowiedziałaś się, że wszystko jest dobrze. Niestety każdy kolejny dzień przynosił coraz gorsze informacje o Twoim zdrowiu…
Dodaj komentarz